środa, 24 sierpnia 2011

...samotność...

                 …. „Samotność na pustkowiu od tej w tłumie różni się ciszą”….

    Mając dookoła tylu ludzi, nie potrafię znaleźć nikogo… 
Doszedłem do wniosku, że jest to pewnego rodzaju moja ułomność…. Nie potrafię być z kimś…. Po kilku spotkaniach, rozmowach, zaczyna prześladować mnie dziwne uczucie, że wyczerpałem wszystkie tematy do rozmów…. Zaczynam milczeć, a mojemu rozmówcy wydaje się, że coś się stało…. że się obraziłem, bądź go nie lubię….. Wrażenie to potęgują dodatkowo moje tak zwane „zalety”, które nie do końca nimi są…. Mam na myśli mój spokój i cierpliwość…. Skąd one się wzięły?... 
    Życie w samotności jest wygodne…. Nie musimy martwić się o innych…. Możemy dokładnie zaplanować swój wolny czas…. bądź też działać całkowicie spontanicznie…. Jesteśmy wolni….
    Wydaje mi się, że największą zaletą samotności jest fakt, że nie możemy skrzywdzić bliskiej osoby, na której nam zależy…. ponieważ jej nie ma…. nie musi się martwić o nas… czekać aż wrócimy do domu… tęsknić… przejmować się naszym nieudanym dniem w pracy…. czy też po prostu złym humorem…. 
    Pomimo tych wszystkich zalet i wygód czegoś mi brakuje…. brakuje mi dotyku…. brakuje mi uśmiechu…. brakuje mi spojrzenia… jej dotyku… jej uśmiechu… jej spojrzenia… czy „ona” gdzieś tam jest? czy w ogóle istnieje?...
    Na świecie jest około 8 miliardów ludzi… statystycznie na jednego mężczyznę przypada 1,2 kobiety… mimo to, nie wszyscy odnajdują osobę, z którą spędzają resztę swoich dni… Ich samotność spowodowana jest wieloma czynnikami takimi jak wybór własny czy też niezwykły  strach przed odrzuceniem, opuszczeniem, zranieniem…. wypadek losowy, który potrafi zmienić cały nasz światopogląd w mgnieniu oka…. egoizm i narcyzm rozwinięty do tego stopnia, który sprawia, że dana osoba jest lepsza od wszystkich… uznaje się za „nadczłowieka”…
    Czym spowodowana jest moja samotność?.... przyzwyczajeniem…. Przywykłem do niej… będąc tak długo sam, stała się ona częścią mnie… nie potrafię żyć z innymi ludźmi… uciekam od nich… zamykam się… separuję…. Oprócz przyzwyczajenia jest również jeszcze jeden ważny powód…. Nie chcę sprawiać przykrości innym… świadomie bądź nieświadomie… słowami i działaniami jak również milczeniem, które często jest wymowniejsze od miliona słów… Im mniej ludzi znamy, tym najprawdopodobniej mniej ludzi zranimy… zawiedziemy… rozczarujemy…
    Miejmy to na uwadze, gdyż w przeciwnym wypadku to nasze sumienie wymierzy nam karę…
    Jan Twardowski niegdyś powiedział „Miłość bez samotności byłaby nieprawdą, samotność bez miłości rozpaczą”…
    …samotność bez miłości rozpaczą…  jakże cichą… ukrytą… dotkliwą…

Brak komentarzy: